Początki z wodą w oczach
Wystarczyło zaledwie kilka lat sprzedaży popularnych strojów kąpielowych i akcesoriów pływackich z piwnicy w moim domu, żeby marzenie o stworzeniu własnej marki Watery zaczęło kiełkować w mojej głowie.
To był duży i trudny krok, który dojrzewał we mnie długo, aż w końcu pewnego sierpniowego wieczoru 2018 roku doznałem olśnienia. Jak zwykle doradzałem wtedy klientom Watery na czacie do 22:00.
Napisała do mnie mama (i poranna pływaczka). Zauważyłem, że przez ostatnie 1,5 roku złożyła u nas już 7 zamówień – pomyślałem: super! Szybko jednak przeszła od „Cześć” do konkretów:
„Właśnie dostałam od Was piątą parę okularów pływackich w ciągu 3 tygodni. Tak jak wszystkie poprzednie, zostawiają czerwone ślady wokół oczu, a po kilku długościach woda wlewa się do nich jak z wodospadu. Naprawdę takie są standardy jakości, Daniel??”
Doskonale rozumiałem tę frustrację – nie tylko dzięki innym klientom, ale też z własnych prawie 10-letnich doświadczeń w pływaniu wyczynowym (spójrz na moje zdjęcie z typowego obozu treningowego). Nie dość, że te znane marki były drogie, to jeszcze często źle leżały i wyglądały, jakby projektowano je tylko dla profesjonalistów. A kolory? Pięćdziesiąt odcieni nudy.
To był ten moment, który przelał czarę i zmotywował mnie do stworzenia alternatywnej marki sportów wodnych – wysokiej jakości sprzętu i strojów kąpielowych w kolorowych, skandynawskich barwach, które dzięki bezpośredniej sprzedaży można kupić w naprawdę uczciwej cenie.
Te „standardy jakości”, których szukała mama, ostatecznie stały się Watery.
